piątek, 14 maja 2010

Przez dziurkę od klucza...

Podglądanie życia zwyczajnych ludzi już dawno stało się specjalnością telewizji. Kiedy widzom powoli zaczynały nudzić się reality show, coraz większą popularność zdobywały telenowele dokumentalne. Okazało się, że podglądanie może być jeszcze bardziej ekscytujące, jeśli obserwowane obiekty znajdują się w swoim naturalnym środowisku.

Tak zwana dokunowela jest połączeniem wieloodcinkowej telenoweli z filmem dokumentalnym. Gatunek ten pojawił się w Wielkiej Brytanii w połowie lat 90., natomiast na polskich ekranach zagościł pod koniec tej samej dekady.
Treścią telenoweli dokumentalnej są wydarzenia z życia przeciętnych ludzi zarejestrowane w ich domach lub innych rzeczywistych miejscach ich pobytu. Najlepiej, jeśli przedstawiane problemy dotyczą gorących w tym czasie zjawisk społecznych. Osoby pojawiające się w tego typu produkcjach nie mogą być jednak „bezbarwne”. Autorzy poszukują ludzi charakterystycznych, którzy jednocześnie nie mają zahamowań przed pokazywaniem publicznie swoich osobistych problemów. I oczywiście, grunt to dobra improwizacja.

Ekipa filmowa nie jest skrywana ani przed bohaterami dokunoweli ani przed jej widzami, którzy, choć przeważnie nie widzą realizatorów, mogą domyślić się ich obecności dzięki komentarzom narratora. To właśnie głos z offu ma budować nastrój i manipulować emocjami widzów.

Jednym z najważniejszych celów realizatorów jest wywołanie wrażenia, że czujne oko kamery zarejestrowało i odtworzyło widzowi wszystkie najważniejsze zdarzenia. Jest to jedynie „przykrywka”, ponieważ element kreacji odgrywa w dokunoweli bardzo ważną rolę. Bo niby skąd realizatorzy wiedzą, że akurat losy tego a tego bohatera potoczą się na tyle ciekawie, że warto je zarejestrować?

Tak więc, jeśli porównać ilość dokumentu i telenoweli w omawianym gatunku, przeważa jednak ta druga. Najbardziej czytelnym tego przejawem jest rama każdego odcinka: na otwarcie często pojawiają się sekwencje przedstawiające postacie, które wystąpią w danym dniu, a na zakończenie widz jest zachęcany do obejrzenia kolejnego wydania.

Jak już wspomniałam, telenowela dokumentalna pojawiła się w Polsce pod koniec lat 90., a jej rozwój, porównując ze sobą stacje publiczne i komercyjne rysował się dwubiegunowo. Inicjatorami powstania tego typu serialu w TVP1 był Andrzej Fidyk, a w TVN Edward Miszczak. Pierwszy z nich od początku zainteresowany był tematyką obyczajową, drugi wartką akcją.

Tym sposobem w TVP byliśmy świadkami narodzin (Pierwszy krzyk) a także zmagań najmłodszych z chorobami (Szpital Dzieciątka Jezus), śledziliśmy pracę górników (Serce z węgla), perypetie kilkulatków (Przedszkolandia) i osób samotnych szukających swojej drugiej połówki (Nieparzyści).

TVN z kolei zafundował nam dokunowelę o pracy ratowników pogotowia (Na ratunek), wycinek z życia celników (Granice), a nawet to, co bylo kiedys chlebem powszednim Krzysztofa Rutkowskiego(Detektyw).





W miarę rozwoju i coraz większych sukcesów tego gatunku na polskich ekranach granice między TVP i TVN zaczęły się zacierać. I tak, stacji Miszczaka pojawił się na przykład wyciskacz łez Adopcje, czy prawdziwy hit – Usterka.





TVP natomiast zwróciło się w kierunku kryminalnej tematyki i stworzyło Prawdziwe Psy opowiadające o pracy policjantów z Komendy Stołecznej. Mogliśmy tez śledzić losy atrakcyjnych dziewcząt, chadzających na castingi i marzących o karierze w show biznesie (Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, Modelki). Nie oznacza to jednak, że telewizja publiczna odstąpiła od tematyki obyczajowej. W 2003 r. pojawił się nowy tytuł Tylko tato, przedstawiający codzienne życie samotnych ojców, a w latach 2002-2007 produkowano Kochaj mnie, którego bohaterami były dzieci z domów dziecka i placówek opiekuńczych. Co ciekawe, ta ostatnia wpisała się w model interaktywnej telewizji. Uruchomiono specjalne linie telefoniczne, dzięki którym widzowie chcący udzielić pomocy materialnej bohaterom telenoweli, mogli uzyskać niezbędne informacje.

Pytaniem pozostaje na ile telenowele dokumentalne pokazują prawdziwą rzeczywistość? Na pewno jest to rzeczywistość przefiltrowana, ale jednak część realnego życia zawsze w nich pozostaje. A biorąc pod uwagę popularność tego gatunku, który wręcz królował na naszych ekranach przed kilkoma laty, można stwierdzić, że widzowie najwyraźniej lubią, kiedy scenariusz pisze życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz