niedziela, 16 maja 2010

Uzdrowicielska moc ekranu

Telewizja przyciąga ludzi na różne sposoby. Programy rozrywkowe, naukowe, filmy, seriale, teleturnieje – można wyliczać bez końca. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli wydaje wam się, że tym repertuarze może czegoś brakować, to oczywiście jesteście w błędzie. Telewizja pomyślała także o tych widzach, którzy cierpią na jakieś dolegliwości – i chce im pomóc... I nie mam tu wcale na myśli programów medycznych, które to podpowiadają jak rozpoznać chorobę czy do jakiego lekarza się udać, lecz programy traktujące o medycynie niekonwencjonalnej. To właśnie one i ich prowadzący (niczym jacyś iluzjoniści) zapraszają widzów do skorzystania z tej „ekranowej” pomocy medycznej.

Wszystko zaczęło się w ZSRR. Tam to właśnie, pan Anatolij Kaszpirowski, w 1989 roku, zdobywa powszechną sławę, przeprowadzając na antenie publicznej telewizji seanse hipnozy. Jego programy miały uzdrawiać ludzi z wszelakich chorób, nawet tych najcięższych. Jednak po jego audycjach zaobserwowano wzrost rozstrojów psychicznych u pacjentów i jak się okazało, wielu z nich trafiało do szpitali z objawami chorób psychicznych. Tak więc już po szóstym seansie program Kaszpirowskiego zdjęto z anteny.

To jednak nie koniec jego przygody z telewizją. W latach 90 rozpoczyna swoją działalność w Polsce. Również prowadzi program telewizyjny, którego celem było uzdrowienie oglądających go ludzi. Stosował wtedy hipnozę i wielu osobom kojarzył się z przeszywającym spojrzeniem i monotonnym odliczaniem: "adin, dwa, tri... ".



W 1990 roku polska publiczność przyznała mu nagrodę Wiktora – dla najpopularniejszej osoby w Telewizji Polskiej. W końcu powrócił do swojego kraju. W 1997 roku Kaszpirowski ogłosił, że leci w kosmos i stamtąd będzie uzdrawiał ludzi na Ziemi. „Wszystkich jak leci, byle tylko znaleźli się na drodze strumienia energii przezeń emitowanego. Podobno ludziom miały odrastać ucięte kończyny, a kobiety miały zachodzić w ciąże za sprawą przebywającego w kosmosie Kaszpirowskiego. Niestety oczekiwane cuda nie nastąpiły”.

Polscy widzowie jednak bardzo lubią, kiedy się ich tak hipnotyzuje zza szyby telewizora. W naszym kraju swój autorski program zaczął prowadzić Zbigniew Nowak - najsłynniejszy polski uzdrowiciel z Podkowy Leśnej. Program zatytułowany „Ręce, które leczą”, pierwotnie nadawała telewizja Polsat, a od 1996 roku (do dziś) TV4.



Za pośrednictwem telewizji uzdrowiciel przesyłał swoją energię chorym i wpływał w ten sposób na ich stan zdrowia. Wydawał on instrukcje widzowi, a ten siedząc w domowym zaciszu skrupulatnie je wykonywał. Dodatkowo jego wierni pacjenci mieli zawsze przygotowaną butelkę wody, na którą należało nakleić kartkę energetyczną, a wtedy nabierała ona leczniczych właściwości. Oczywiście jest mnóstwo osób potwierdzających uzdrowicielską moc pana Zbigniewa.

Telewizję możemy zatem nazwać niejako „lekarzem” a widzów „pacjentami”. Pytanie tylko na ile ci właśnie pacjenci mogą zaufać swojemu uzdrowicielowi? Problem w tym, że tak jak to z telewizją bywa, większość wierzy jej bez ograniczeń i daje się wciągnąć w pułapkę „magii ekranu”. Osobiście jednak, chyba bardziej już jestem skłonna uwierzyć w bezpośrednią pomoc takiego bioenergoterapeuty, niż w to, że mógłby uzdrowić mnie przez ekran telewizora.

3 komentarze:

  1. No tak, to teraz już wiem, kogo naśladował Kot w reklamie Netii ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie:D
    http://www.youtube.com/watch?v=r3FETHDx6MY
    Filmik dla porównania - sama nie wiem który lepiej hipnotyzuje;>

    OdpowiedzUsuń
  3. zdecydowanie bardziej wierzyłam Davidowi Copperfildowi, gdy wprawiwszy w lewitację lokomotywę kazał telewidzom przykładać ręce do ekranów... ale post jest świetny:-)

    OdpowiedzUsuń